niedziela, 4 września 2011

To już chlorowana woda z kranu bardzie " kopie ".

Nie mogę wytrzymać sam w pustym mieszkaniu ( to na pewno już pisałem ), w każdej cząstce ciała czuje nerwy itd. Itd.; więc wędruję rowerem lub tramwajem do mojego znajomego na Podgórze. Jak to Podgórze - dzielnica ludzi zmęczonych życiem. Dzielnica na której czuje się trochę jak swój ;-)Sklepy monopolowe masz na każdym kroku. Ledwo z domu wyjdziesz a kilkadziesiąt metrów dalej już se flaszke kupić możesz. I w którymkolwiek miejscu na Podgórzu człowieku byś nie mieszkał na którejkolwiek z ulic to po alkohol masz bliżej bracie jak po chleb.
I tak właśnie w jedno piękne popołudnie będąc już na miejscu pobiegliśmy ze znajomym po tanie wino.
A, że było na promocji ( jakieś 4 zł o ile dobrze pamiętam ) kupiliśmy jedno. Po szklance w mieszkaniu łyk łyk. I nad Wisłą po dwa kubki łyk łyk. I co I nic. Poszliśmy po drugie. Znów ten sam schemat. Dom, rzeka – łyk, łyk. I co I nic. Poszliśmy po trzecie. I co ? Bez zmian. Tanie wino z promocji to nie jest dobry zakup. Z tydzień później cena tego napoju jeszcze bardziej poszła w dół. Widać, że nawet żule tego pić nie chcą. Ale i tak było spoko bo chodząc wzdłuż Wisły zbieraliśmy kapsle po browarach ale tylko te pod którymi kryją się kody na nagrody.