piątek, 1 kwietnia 2011

O dupie Marynie.

Wróciłem do Krakowa po kilku dniach walki z grypą. Oczywiście lekarz nie wiedział co mi jest więc oznajmił, że to zapalenie górnych dróg oddechowych. Zanim wpadłem do mieszkania to poszedłem jeszcze po tytoń. Pani blondynka ze sklepu z tytoniem obok metalowej bramy też była chora ale ona przynajmniej dowiedziała się konkretnie co jej jest. A miała prawie wszystko - grypa, zapalenie oskrzeli, srata tata itd...

Słońce wpuszcza swe promienie w moje jeszcze brudne okna. I choć dwa z nich jako tako udało mi się umyć to te, które są jeszcze do umycia wyglądają tak jak kiedy się wprowadziłem - są pokryte białą, półprzeźroczystą mazią przypominającą trochę mgłę. A tak już bez owijania w bawełnę, bez robienia cudu z brudu, chodzi o pozostałości z farby. Nie wiem czy zanim się tutaj wprowadziłem malarz czyścił pędzel o szyby w oknach czy co ale tak to mniej więcej wygląda. 

I tak siedzę i siedzę i wolne od pracy mam jeszcze kilka dni i siedzę i siedzę - jem, pije, sram i tak w koło macieju. Sprzątam, odkurzam - jakieś 5 minut bo po tym czasie odkurzacz sam się wyłącza i muszę czekać godzinę aż się znowu włączy, sprzątam, jem i...

Kupiłem sobie odżywkę do włosów Joanna, z jedwabiem ;) Tak ciężko jest się przełamać i przestać chodzić w czapce, kiedy to chodziło się w niej prawie całe swoje życie.