wtorek, 4 stycznia 2011

...

Po sylwestrze wróciłem na kilka dni do domu. Chciałem sobie kupić pralkę ale mam jeszcze nie zapłacony rachunek za telefon więc muszę się nadal męczyć z praniem w starej frani, którą z domu przywiozłem ;/ Wierzcie mi, że nawet nie wiecie jakie to szczęście mieć tzw. AUTOMAT do prania :) Ja tego szczęścia nie mam .
Wracam do Krakowa... Zabieram ze sobą stary, zepsuty aparat i dwa obiektywy. Wszystko to zawiśnie na ścianie w łazience - a tak, a co, a dlaczego by nie ? Podczas wieszania tych bibelotów będę słuchał sobie Rojka i jego scenariusz dla sąsiadów bo.... sąsiadka zalała mi sufit w łazience i teraz mam sufit w moro. 



Aparat już wisi na szafce w kiblu chociaż spodziewałem się, że będzie to wyglądać trochę lepiej :)